Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/059

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

, gdy nie można było jej się przypatrzeć. Nie godziło się to ani ze zwyczajami Cyganów, ani z dusznością dnia w porze letniej. Uderzyło go i to także, że stary Cygan — widocznie wódz grupy i ten, który zaczepił go na placu w „Niżnym„ — idąc przodem wysiadających, nie występował z dumą zwykłą randze wodza i swobodzie cygańskiej. Nędzną czapę nasunął mocno na czoło, garbił się, a na ramiona naciągał grubą świtę, otulając się nią wbrew skwarowi poranka.
Jakaś młoda cyganka, schodząc ze statku, nuciła:

„Przepaskę złotą mam na kruczych włosac h.
„Korale lśniące na brunatnej szyi...
„Idę za szczęściem“...

Ledwo miał czas pomyśleć o tem, że niejedna z pięknych tancerek — cyganek znalazła fortunę, stanąwszy na ślubnym kobiercu z jakimś magnatem rosyjskim. Albowiem tok jego myśli przerwała zamykająca pochód Sangara — kobieta lat 30, wysoka, wyprostowana dumnie, o bujnych włosach i wspaniałych oczach, mierząca go w przejściu niesamowicie przenikliwem spojrzeniem, jakby chciała sobie wryć w pamięć jego rysy. Był pewny, że to była ona, która już raz wzięła go za szpiega i niewątpliwie zauważyła wczoraj dobrze kociem spojrzeniem cygańskiem, widzącem nawet w mroku.
Miał chęć przez chwilę pójść ich śladem, wybadać zamiary tej grupy: dokąd, którędy się udają. Ale powstrzymał się.
— Gadając z tą bandą, ryzykuję zdradzić własne incognito. I po co... Jeżeli nawet podążają z Kazani na Iszym w moim kierunku, tarantas, zaprzężony w dobre koniki syberyjskie, zawsze wyprzedzi furę cygańską. Bądź więc spokojny, druhu Korpanowie!