Strona:PL Juliusz Slowacki - Jan Bielecki 06.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Snem jest ów obraz. Umysł się najgrawa
Z nieszczęść obecnych, — bezwładny — bez steru.
Gdzież jestem? Oto! mury Westminsteru,
Tam Izba Parów, tu Tamiza mgława
Połyska słońcem. Przebiegałem chmurny
Ów pałac zmarłych z uczuciem przestrachu;
Bo ja sam byłem jak umarły w gmachu,
A oni żyli.... Nie zajrzałem w urny,
Wybiegłem — więcéj nie wchodzę w te ściany....
Ale samotny wracam dziś i codzień,
W dziedziniec głazem grobów brukowany,
Po których stąpa niemyślny przychodzień....
Ci co posnęli w tych grobach dokoła,
Walczyli nędzni z niezdolności wrogiem;
Dążyli spiesznie do progów kościoła
I umiérając, kładli się przed progiem.

Z dziką rozkoszą napis mniéj widomy,
Niszczę do reszty śladem mojéj stopy.
I czuję rozkosz, gdy mój cień znikomy
Grobowi gmachu nie dopuści cienia.
Szaleni! dążyć pod świątyni stropy?
Nie mając w duszy wrącego płomienia.

Posępny — siądę na odłamie głazu.
Smutna się powieść w pamięci rozwija....
Czytałem w księgach — a godło obrazu
Było: „kraj zdradził, lecz zdrada zabija”.

W kronikach znajdziesz powieści osnowę,
Z kronik czerpane rysy i kolory.