Przejdź do zawartości

Strona:PL Julian Ejsmond - Bajki.djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Izraelita,
choć za swoje pieniądze do rzeki „lizie“,
trwożliwie pyta,
czy ta
woda nie gryzie?

Pijak
strasznie się nudzi,
z wejściem do wody marudzi
tęskni nad wodą do wódzi...



III.


Słońce,
z natury
istota poetyczna oraz marzycielska
widząc te brzydkie cielska
ryczałtem się grzejące,
ukryło twarz za chmury...

„Co? taki widok mieć?
Dziękuje wam serdecznie!
Nie będę świecić.
Niech noc trwa wiecznie“.

Minął pogody czas.
Nastały pluchy.