Kura widzi: nie przelewki!
Z referatem mknie do dziewki,
która ma przydział do skopka,
a w wolnych chwilach kury skrzętnie maca...
(Żadna nie hańbi praca!..)
Od dziewki mknie do parobka,
który
jest tem dla dziewki, czem dziewka dla kury...
Od parobka do pisarza
kwoczka nasza nareszcie zjawić się odważa..
Od pisarza — do dziedzica,
który ją wreszcie audjencją zaszczyca
i przyjmuje — marszcząc lica...
Kokosza argumentów całą moc podaje,
„w przedmiocie“ wniosku, że trzeba znieść jaje.
„Bajka bajką,
ale ja muszę znieść jajko!“
„Ilość argumentów suta. —
rzekł Dziedzic — tak, to prawda, droga kuro...
Lecz... (by wniosek podpisać już bierze za pióro),
lecz... czyś już uzyskała parafę.. koguta?
Nie masz jej? Więc służbową śmiesz pomijać drogę?
Bez parafy koguta — zatwierdzić nie mogę!..“
Strona:PL Julian Ejsmond - Bajki.djvu/034
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.