Strona:PL Julian Ejsmond - Antologia bajki polskiej.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i w pędy najprędsze
do szynkowni — przepijać
razem trzosa wnętrze!
............
Miłosierdzie gdy czynić
chce szlachetna dama:
lepiej jeśli pić idzie
do cukierni — sama.



GŁÓG I DĄB.


Między głóg, co zarastał polne nieużytki
wpadła żółądź przypadkiem przez losu zachcenie.
Głóg właśnie kwitł.

Ozdobny w biały kwiat (nie brzydki),
nuż się pysznić i dębu wyszydzać nasienie.
»Ty«, mówi, »chcesz się bratać i żyć razem z nami,
z Głogami z Wielkich Głogów?
Z królami oparzelisk i pustych rozłogów?
Precz stąd, parweniuszu, albo musisz uledz«.

Żołądź nie uważając na zniewag szpikulec,
pozwalając krzewowi zapalać się gniewem
wgłębiona w grunt milczała.

Aż z jej pędu ździebko
wyszło na świat i rosło i stało się drzewem,
i ponad głóg do życia szybowało krzepko.
A wtedy głóg spokorniał pod dębowym cieniem
i zwiądł i uległ w walce z dębowem nasieniem.
Liść szeleści dziś dębu tam, gdzie rosły głogi.
—  —  —
Morału chcesz? Posłuchaj, przyjacielu drogi.