Strona:PL Joseph Conrad - Ocalenie 02.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

płaszczem aż po stopy i zabrał znowu głos, wygłaszając swe rady. Biali siedzieli na piasku i wodzili oczami od twarzy do twarzy, jakby starali się go zrozumieć. Postanowiono, że więźniowie zostaną odesłani na lagunę, gdzie sprawujący rządy nad krajem rozstrzygnie o ich losie. Illanunowie chcą tylko złupić okręt. Nie obchodzi to ich wcale, co się stanie z białymi. „Ale Damana to obchodzi“ — rzekł Hassim do Lingarda, opowiadając o tem co zaszło. „Damana to obchodzi, o tuanie!“
Hassim dowiedział się także, iż w osadzie panuje niepokój jak w przeddzień wojny. Belarab ze swymi zwolennikami rozłożył się obozem u grobu ojca, w kotlinie za uprawnemi polami. Ostrokół jego zamknięty i nikt się nie pokazuje na werandach domów w obrębie ogrodzenia. Można się domyślać, że tam są ludzie, tylko po dymie ognisk kuchennych. Tymczasem poplecznicy Tenggi panoszą się po osadzie, obchodząc się po tyrańsku z ludźmi usposobionymi pokojowo. Wielki szał zstąpił na ludzi, równie silny jak szał miłości — szał walki, żądza przelewu krwi. Dziwna trwoga podnieca jeszcze ich szaleństwo. Wielki dym, który było widać tego ranka nad lasami wybrzeża, był jakimś umówionym sygnałem Tenggi dla Damana, ale Hassim nie umiał odgadnąć co to miało znaczyć. Lęka się o bezpieczeństwo Jörgensona. W chwili gdy przygotowywano łodzie wojenne aby zabrać więźniów na lagunę, Hassim opuścił spokojnie obóz wraz z siostrą i odjechał w swem czółnie. Światła na brygu odbijały się od chmur słabą poświatą i to umożliwiło im skierowanie się przez mielizny wprost do statku. Lecz zanim przebyli pół drogi, światła zagasły i ciemność zdawała się bardziej zwartą niż kiedykolwiek. Ale —