Strona:PL Joseph Conrad - Ocalenie 02.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szeptów. Hassim wrócił do czółna, poczem oboje z siostrą, wiosłując ostrożnie, objechali wkoło zakotwiczonych statków, na których słyszeli kobiece głosy, i zbliżyli się do przeciwległego końca obozu. Blask wielkiego ogniska padał tam na wodę, a czółno sunęło bez pluśnięcia skrajem światła, trzymając się mroku. Hassim wysiadł po raz drugi i znów podpełzł blisko do ogniska. Każde z prao, zgodnie z wojennemi zwyczajami illanuńskich piratów, miało mniejszą łódkę, a że te łodzie były lekkie i zwinne, wciągnięto je na piasek opodal wielkiego ogniska, gdzie tkwiły wysoko na spadzistym brzegu, rzucając głębokie cienie. Hassim podpełzł do większej łodzi i stanąwszy na czubkach palców, mógł widzieć obóz z nad burty. Niewyraźny gwar męskich głosów przypominał brzęczenie owadów w lesie. Dziecko kwiliło na pokładzie jednego z prao, a kobiecy głos nawoływał ostro kogoś na brzegu. Hassim wyjął kriss z pochwy i trzymał go w pogotowiu.
Wkrótce — opowiadał — zobaczył dwóch białych, przechadzających się między ogniskami. Gestykulowali, rozmawiając z sobą i zatrzymując się od czasu do czasu. Zbliżyli się do Damana, a krępy człowiek z włosami na twarzy przemawiał do niego poważnie przez długi czas. Daman siedział, skrzyżowawszy nogi, na małym dywaniku, z otwartym koranem na kolanach, i śpiewał wersety, kiwając się z zamkniętemi oczami.
Illanuńscy wodzowie, którzy spoczywali na ziemi owinięci w płaszcze, podnieśli się na łokciu, aby przyjrzeć się białym. Krępy biały człowiek skończył przemowę i patrzył na nich wdół przez chwilę, potem zaś tupnął w piasek. Widać był zły, że go nikt nie rozumie. Potem nagle zrobił się bardzo smutny; zakrył twarz rękami, a wysoki biały położył mu dłoń