Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyczyny rozbicia. Może Patna natknęła się na pływające resztki jakiegoś statku? Pamiętam, że mniej więcej w tym samym czasie uznano za przepadły norweski bark z ładunkiem dziegciu, a był to właśnie ten rodzaj statku, który mógł się przewrócić wśród szkwału i pływać potem dnem do góry przez całe miesiące — niby morski zły duch, czyhający na okręty aby je mordować w ciemności. Takie wędrujące trupy są dość pospolite na północnym Atlantyku, który jest nawiedzany przez wszystkie morskie straszaki — mgły, góry lodowe, martwe statki o złych zamiarach i długie, ponure burze, które wpijają się w statek jak wampiry, póki nie wyssą z załogi wszystkich sił, i odwagi, i nawet nadziei, tak że człowiek się czuje jak wyciśnięta cytryna. Ale tam — na tamtych morzach — podobny wypadek dość był rzadki i wyglądał na specjalne zrządzenie jakiejś złowrogiej opatrzności — które wydawało się zupełnie bezcelowym szatańskim kawałem — chyba że miało na celu zabicie trzeciego mechanika i ściągnięcie na Jima czegoś gorszego od śmierci. Te myśli odciągnęły moją uwagę. Przez pewien czas głos sędziego dochodził mnie tylko jako dźwięk, ale naraz ukształtował się w wyraźne słowa i przemówił: „...z zupełnem lekceważeniem najprostszych obowiązków...“ Następne zdanie uszło mojej uwadze, a potem słuchałem znów: „...opuszczając w chwili niebezpieczeństwa powierzonych im ludzi oraz ich dobytek...“ ciągnął głos jednostajnie i zatrzymał się. Para oczu pod białem czołem strzeliła mrocznem spojrzeniem z nad brzegu arkusza. Popatrzyłem szybko na Jima, jakbym się spodziewał że zniknie. Siedział zupełnie nieruchomo, ale był tam wciąż na swem miejscu, jasnowłosy, różowy i niezmiernie uważny.