Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/067

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czykiem, wiedziałby pan że moje miejsce jest tylko w szpitalu“.
— Podsunął pięść zdrowej ręki pod nos tamtego; tłum zaczął się zbierać; zmieszany metys, usiłując zachować minę pełną godności, tłumaczył jak mógł swoje zamiary. Odszedłem, nie doczekawszy się końca.
— Tak się jednak złożyło, że w tym samym czasie jeden z moich ludzi leżał w szpitalu, i gdy w wilję rozpoczęcia sprawy poszedłem go odwiedzić, zobaczyłem w oddziale dla białych owego człowieczka, który miotał się na łóżku, z ręką w łupkach, zupełnie nieprzytomny. Ku memu wielkiemu zdumieniu, towarzysz jego, długi osobnik o białych, obwisłych wąsach, znalazł się tam również. Pamiętałem żem go widział uchodzącego chyłkiem w czasie kłótni; kroczył z powagą, suwając nogami i starał się ze wszystkich sił nie dać poznać po sobie iż się boi. Port był mu widać znany; w swem strapieniu potrafił odrazu wytropić szynk Marianiego z bilardowym pokojem koło bazaru. Ten nędzny włóczęga, Mariani, który znał mechanika i schlebiał jego nałogom już w paru innych miejscowościach, padł mu do nóg, że się tak wyrażę, i zamknął go z baterją butelek na piętrze swojej nędznej lepianki. Okazało się iż mechanik miał jakieś niejasne obawy co do swego bezpieczeństwa i chciał się ukryć. Mariani mówił mi w długi czas później (gdy przyszedł raz na pokład wydębić na moim stewardzie zapłatę za jakieś cygara), że bez żadnego wahania byłby zrobił dla mechanika i więcej, z wdzięczności za jakąś podejrzaną usługę, którą mu tamten wyświadczył przed wielu laty — o ile zrozumiałem. Mariani palnął się dwakroć w muskularną pierś i potoczył olbrzymiemi, czarno-białemi oczami błyszczącemi od łez: „Antonio nie zapomina —