Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— „No, no! Co to jest? Proszę mnie puścić! No, panie!“
— Archie otworzył gwałtownie drzwi bez pukania.
— „Dowódca Patny, panie kapitanie! — krzyknął. — Proszę, niech pan wejdzie“.
— Widział jak staruszek podniósł tak gwałtownie głowę z nad papierów, iż binokle spadły mu z nosa. Archie zatrzasnął drzwi i uciekł do biura, gdzie różne papiery czekały na jego podpis; ale — opowiadał mi — awantura, która wybuchła w tamtym pokoju, była tak straszna, że nie mógł się na tyle opamiętać aby sobie przypomnieć litery własnego nazwiska. Archie jest najwrażliwszy ze wszystkich inspektorów żeglugowych na obu półkulach. Oświadczył mi że miał wówczas wrażenie, jakby rzucił człowieka głodnemu lwu na pożarcie. Niema dwóch zdań, hałas był wielki. Słyszałem go zdołu i mam wszelkie dane po temu, że słyszano go wyraźnie poprzez całą Esplanadę aż do pawilonu dla orkiestry. Stary dziadzio Elliot posiadał wielki zasób słów i umiał krzyczeć, a wszystko mu było jedno na kogo. Byłby krzyczał i na samego wicekróla. Mawiał do mnie nieraz w te słowa:
— „Wyższego stanowiska już nie dostanę; emeryturę mam zapewnioną. Odłożyłem sobie tam z parę funtów, i jeśli się moje poglądy na obowiązek komu nie podobają, każdej chwili mogę wrócić do kraju. Jestem starym człowiekiem i zawsze mówiłem otwarcie, co myślę. Teraz chodzi mi tylko o to, żeby przed śmiercią wydać zamąż moje dziewczęta“.
— Miał na tym punkcie lekkiego bzika. Jego trzy córki były strasznie miłe, choć zdumiewająco przypominały ojca, a w te ranki, kiedy stary Elliot budził się z ponurem przeczuciem co do ich matry-