Strona:PL Joseph Conrad-Ze Wspomnień.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Morze jest potężnem lekarstwem. Zważcie, czego może dokazać tresura, choćby tylko na statku handlowym! Ten epizod może wam dać nowy pogląd na angielskich i szkockich marynarzy (benjaminków karykatury), którzy przyłożyli rękę naostatku do ukształtowania mego charakteru. Skromność przedewszystkiem, ale sądzę że moje zachowanie podczas tej katastrofy świadczy zaszczytnie o ich prostych środkach pedagogicznych. „Niechże pani siada“. To piękne; to bardzo piękne. Usiadła. Błądziła rozbawionym wzrokiem po całym pokoju. Kartki rękopisu leżały na stole i pod stołem, stos stronic przepisanych na maszynie piętrzył się na krześle, pojedyńcze arkusze rozproszyły się po odległych kątach; były tam karty żywe, karty pokreślone i ranne, martwe karty, które miałem spalić przy końcu dnia — nieład okrutnego pobojowiska, długiej, długiej i rozpaczliwej walki. Jakże długiej! Sądzę że kładłem się spać od czasu do czasu i tyleż razy wstawałem z łóżka. Tak, zdaje mi się że spałem, i jadłem posiłki, które przedemną stawiali, i w odpowiednich chwilach mówiłem z pewnym sensem do mego otoczenia. Ale nie czułem wcale równego biegu codziennych spraw; ciche, czujne, niezmordowane przywiązanie czyniło moje życie łatwem i spokojnem. Wydało mi się naprawdę że dniem i nocą siedziałem bez końca przy tym stole, otoczony nieładem rozpaczliwej walki. A wydało mi się tak wskutek niezmiernego znużenia, które poczułem dzięki temu niespodzianemu wtargnięciu; wskutek okropnego rozczarowania ducha, co nagle zdał sobie sprawę z błahości olbrzymiego zamiaru; jednocześnie zaś doznałem tak silnego fizycznego wyczerpania, jakiego nie jest w stanie wywołać żadna praca rąk, choćby najcięższa. Nosiłem worki pszenicy