Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 408.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

marytanka pielęgnowała go niezmordowanie, z czystą radością bezinteresownego poświęcenia. Tu jej żadne rozczarowanie nie groziło.
Nie taiłem przed Zofją Antonowną mego zdziwienia, że ona właśnie odwiedziła Razumowa. Nie rozumiałem nawet, w jakim celu i z jakiego powodu to czyniła. Ale oświadczyła mi, że nie była jedyną.
— Wielu z nas odwiedza go, przejeżdżając tamtędy. Jest inteligentny. Ma swoiste poglądy... I mówi też bardzo dobrze.
Wtedy to po raz pierwszy dowiedziałem się o publicznem wyznaniu Razumowa w domu Laspary. Zofja Antonowna opowiedziała mi wszystko co się tam stało z najdrobniejszemi szczegółami, tak jak to słyszała z ust samego Razumowa.
Poczem, patrząc na mnie bystro swemi czarnemi, błyszczącemi oczyma, dodała:
— W życiu każdego człowieka bywają złe chwile. Jakieś błędne mniemanie zrodzi się w umyśle, i wtedy budzi się obawa — obawa o siebie, obawa samego siebie. Albo raczej jakaś fałszywa odwaga — któż to wie? Zresztą, nazwij pan to, jak chcesz, ale, powiedz mi, czy wielu ludzi wydałoby siebie tak świadomie na zgubę (jak sam powiada w tym pamiętniku) zamiast żyć dalej w tajemnem poniżeniu we własnych oczach? Czy znalazłoby się wielu takich? I zauważ pan, proszę, że gdy to czynił, był zupełnie bezpiecznym. Uczynił to właśnie wtedy, kiedy nabrał przekonania, że jest bezpiecznym, i co więcej, nieskończenie więcej, kiedy spostrzegł, że ta zachwycająca istota gotowa jest pokochać go. Tak; wtedy przekonał się, że ta szatańska robota jego dumy i nienawiści, wszystkie walki wewnętrzne nie zdołają zasłonić nikczemności życia, jakie miał przed