cjonistów. Natalja Haldin odgadła może, jaka to była ta „jeszcze jedna rzecz“, która mu pozostała do zrobienia, ale moje oczy Zachodnie jej nie dojrzały.
Tekla, „ex-dama do towarzystwa“ pani de S—, przesiadywała wciąż przy jego łożu w szpitalu. Spotkaliśmy się parę razy u drzwi tego zakładu, ale wiadomości, jakich mi udzielała o panu Razumowie, były jak najzwięźlejsze. Przychodził zwolna do zdrowia; miał jednak pozostać beznadziejnym kaleką do końca życia. Co do mnie, nie zachochodziłem do niego osobiście i nie widziałem go już nigdy od tego strszliwego wieczora, kiedy byłem niezauważonym świadkiem tego, co zaszło pomiędzy nim a panną Haldin. W swoim czasie wypisano go ze szpitala, i jak mnie objaśniono, zabrała go gdzieś jego „krewna“.
W dwa lata później wiadomości moje w tym względzie uupełniły się bez mego współudziału. Całkowicie przypadkowo spotkałem zaufaną rewolucjonistkę w domu jednego niepospolitego Rosjanina wolnomyślnych przekonań, który czasowo zamieszkał w Genewie.
Był on zupełnie innego rodzaju znakomitością, niż Piotr Iwanowicz: wysoki, ciemnowłosy, o łagodnych oczach, wykwintny, acz nieco wstrzemięźliwy i ponury w obejściu. Skorzystał z chwili, kiedy nikogo w pobliżu nie było, i zbliżył się do mnie w towarzystwie siwowłosej, żwawej kobiety w karmazynowej bluzce.
— Nasza Zofja Antonowna pragnie poznać się z panem — rzekł swym ostrożnym głosem. — Zostawiam więc państwa, byście mogli swobodnie porozmawiać.
— Nie narzucałabym się panu — zaczęła odrazu siwowłosa dama, — gdyby mnie nie obarczono zleceniem do pana.
Owem zleceniem było kilka przyjaznych słów od panny Haldin. Zofja Antonowna wróciła właśnie z tajemnej
Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 406.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.