Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 350.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dwójnie mnie bolało słuchać tego, bo przecież ja tak cierpię nad tem, że jestem słabą i sama nie wiem, co mam czynić. Wiem o tem. I aby temu kres położyć, postąpiłam samolubnie. Dla zrzucenia z siebie jej podejrzeń powiedziałam jej o panu Razumowie. Ach! to był krok bardzo samolubny. Pan wie, że postanowiliśmy zataić to przed nią. I mieliśmy zupełną słuszność. Skoro tylko powiedziałam jej, że przyjaciel naszego biednego Wiktora jest tutaj, przekonałam się, jak bardzo mieliśmy słuszność. Powinnam była przygotować ją; zrozpaczona, odrazu wygadałam wszystko. A mama natychmiast wpadła w stan okropnego rozdrażnienia. Od jak dawna tu jest? Co wie, i czemu nie przyszedł do nas zaraz ten przyjaciel Wiktora? Co to znaczy? Czy nawet tego wspomnienia, jakie pozostało po jej synu, niegodna jest podzielić ze mną? Czy nawet w tem zaufać jej nie można? Pomyśl pan tylko, co czułam, widząc ją bladą jak papier, nieruchomą, chudemi rękoma ściskając konwulsyjnie poręcze fotela. Powiedziałam jej, że to wszystko było z mojej winy.
Mogłem łatwo wyobrazić sobie nieruchomą, niemą postać matki za temi drzwiami, w których pobliżu córka jej mówiła do mnie. Milczenie tam panujące zdawało się wołać głośno o pomstę za czyn historyczny i współczesne jego następstwa. Ta myśl błysnęła mi w głowie, ale nie mogłem wątpić, że panna Haldin przeżyła okropne chwile. Zrozumiałem ją też doskonale, gdy powiedziała, że noc po takiej scenie wydała jej się nie do zniesienia. Pani Haldin puściła wodze najstraszliwszym przypuszczeniom; miotały nią najfatalniejsze i najokropniejsze podejrzenia. Wszystko to należało uśmierzyć za jaką bądź cenę. To też nie zdziwiłem się, usłyszawszy, że panna Haldin powiedziała matce: „Pójdę i przyprowadzę go natychmiast“. Nie było nic niedorzeczne-