Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 344.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

blisko, ale jestem pewny, że i wtedy mnie nie zobaczył. Trzymał głowę prosto, ale wyglądał jak lunatyk, walczący ze snem, zmuszającym go do krążenia po niebezpiecznych miejscach. Myśli moje pobiegły ku Natalji Haldin, ku jej matce. To było wszystko, co im pozostało po synu i bracie.
Zaniepokoił się we mnie człowiek Zachodu. Było coś niesamowitego w wyrazie tej twarzy. Gdybym sam był spiskowcem, rosyjskim zbiegiem politycznym, byłbym może potrafił wyciągnąć jakie praktyczne wnioski z tego przypadkowego spotkania. Ale w danem położeniu zbudził się we mnie tylko szczególny niepokój, tyczący się Natalji Haldin. Wszystko to jest zgoła niewytłumaczonem, ale takiem było źródło powziętego przeze mnie zamiaru odwiedzenia tych pań wieczorem, po samotnym obiedzie. Prawda, że pannę Haldin spotkałem przed kilku godzinami, pani Haldin nie widziałem jednak oddawna. Coś mnie od tego jakby odpychało w ostatnich czasach.
Biedna pani Haldin! Wyznaję, że napełniała mnie pewnym lękiem. Była ona jedną z tych natur, na szczęście dość rzadkich, mimo których nie możemy przejść obojętnie, budzą w nas bowiem trwogę i litość. Człowiek lęka się zetknięcia z niemi dla siebie, a bardziej jeszcze dla tych, o których się troszczy, tak jasnem jest, że są stworzone aby cierpieć i innym zadawać cierpienia. Dziwna to rzecz pomyśleć, że nie powiem wolność, ale nawet poglądy wolnościowe, które dla nas są kwestją słów, ambicji, głosowania (a jeżeli i uczucia, to tego rodzaju, który nie dotyka zgoła naszych najgłębszych ukochań), mogą być dla innych istot, bardzo do nas podobnych i żyjących pod tem samem niebem, ciężką próbą wytrwałości, kwestją łez, męczarni i krwi. Pani Haldin nosiła w sobie bóle swego pokolenia, uzmysłowione w tragicznej śmierci brata-oficera, zapaleńca,