Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 327.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Razumow wstał i zaczął się przechadzać po pokoju, spoglądając raz po raz na zegarek.
„A o tej porze wróciłem i zastałem go stojącego pod piecem“ — pomyślał znowu. Gdy się ściemniło, zapalił lampę. Przerwał na chwilę chodzenie, by odprawić gniewnym ruchem ręki dziewczynę, która chciała wejść do pokoju z herbatą na tacy. Następnie zauważył, że zegarek wskazuje godzinę, o której wyszedł z owem fatalnem zleceniem.
„Wspólnictwo!“ — mruknął zcicha i chodził znowu, nie spuszczając oczu ze wskazówek, które posuwały się zwolna aż do chwili jego powrotu.
„A zresztą“ pomyślał nagle, „może i byłem narzędziem Opatrzności: to się tak mówi, ale w każdem powiedzeniu tego rodzaju może się kryć prawda. A gdyby tak ta niedorzeczna gadanina była w swej treści prawdziwą?“
Podumał chwilę a potem usiadł, wyciągnąwszy nogi z kamiennym wzrokiem i rękoma zwieszonemi po obu stronach krzesła, jak człowiek znękany, którego Opatrzność opuściła całkowicie.
Zauważył czas odejścia Haldina, przesiedział jeszcze w ten sposób z pół godziny i, mruknąwszy: „A teraz do roboty“, chwycił za pióro, ale wnet upuścił je pod wpływem wielce niepokojącej myśli:
„Trzy tygodnie minęło, a dotąd ani słowa od Mikulina?“
Co to znaczy? Czy zapomniano o nim? Być może. A więc, niechby tak pozostał nadal. Gdybyż móc się ukryć... Ukryć? Ale gdzie? Jak? U kogo? W jakiej dziurze? I, czy już tak zawsze, czy co?
Ale ucieczka groziła poważnem niebezpieczeństwem. Rewolucja socjalna miała go na oku i Razumow doznał przez chwilę uczucia rozpaczliwego lęku, połączonego