Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 284.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pewne rodzaje życia? — powtórzył, patrząc na nią badawczo.
— Tak; służalczego, spodlonego życia. Życia? Nie! Wegetacji na tej plugawej kupie niegodziwości, jaką jest świat. Życie, Razumowie, jeżeli nie ma być nikczemnem, musi być buntem — bezlitosnym, nieustającym buntem.
Uspokoiła się; żar uniesienia osuszył łzy błyszczące w jej oczach, ciągnęła dalej swym zwykłym trzeźwym, rozsądnym tonem:
— Pan mnie rozumie, panie Razumow. Nie jesteś zapaleńcem, ale masz w sobie olbrzymie zasoby buntu. Wyczułam to natychmiast, skoro tylko spojrzałam na pana, pamięta pan — w Zurychu. Gorzki bunt przepełnia całe twoje jestestwo. I to jest dobrze. Oburzenie zużywa się zczasem; mściwość sama może się stać słabością, ale to poczucie konieczności i sprawiedliwości, które uzbroiło ręce twoje i Haldina przeciwko temu potwornemu fanatykowi... tak, zastanawiałam się nad tem długo i doszłam do przekonania, że to nie mogło być co innego.
Razumow skłonił się zlekka, kryjąc ironiczność tego ukłonu pod złowrogą niemal nieruchomością twarzy.
— Nie mogę odpowiadać za zmarłego. Co do mnie upewniam panią, że postępowaniem mojem kierowała konieczność... no i poczucie sprawiedliwości odwetu.
„To było dobre“, rzekł do siebie, podczas gdy jej oczy spoczywały na nim, czarne i nieprzeniknione, jak duchowe pieczary, w których myśl rewolucyjna czaiłaby się, snując marzenia zmian, dokonywanych gwałtownemi sposobami. Jak gdyby coś mogło się zmienić! Na tym świecie ludzkim nic nie może się zmienić — ani szczęście, ani niedola. Mogą być tylko przesunięte z mniejsca na miejsce kosztem zepsutego sumienia i złamanego życia wielu jednostek;