Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 279.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dla mnie taka zimna krew jest czemś wspaniałem. To wszystko. Dowodzi niezwykłej siły charakteru, ów młodzieniec pisze mi, że nikt z twarzy pana i zachowania nie byłby odgadł, jaką rolę odegrał pan przed paru godzinami, wielką, pamiętną rolę!
— Och! nie! Niktby się nie był domyślał — potwierdził Razumow z powagą. — Bo widzi pani, nikt wtedy — —
— Tak, tak. Niemniej jest pan człowiekiem wyjątkowej mocy panowania nad sobą. Wyglądał pan jak zwykle... Przypominano to sobie później ze zdumieniem.
— Przyszło mi to bez żadnego wysiłku — oświadczył Razumow z tą samą powagą.
— W takim razie to jest jeszcze bardziej zdumiewające! — wykrzyknęła i zamilkła, podczas gdy Razumow zadawał sobie pytanie, czy nie powiedział znowu czegoś niepotrzebnego, lub jeszcze gorzej.
Zofja Antonowna podniosła żywo głowę.
— Zamierzał pan pozostać w Rosji?... Układał pan sobie — —
— Nie — przerwał Razumow bez pośpiechu. — Nie miałem żadnych zamiarów.
— Tylko poprostu odszedłeś — wtrąciła.
Schylił zwolna głowę, potakując.
— Tak — poprostu. — Stopniowo coraz luźniej trzymał się pręta, jak gdyby nabrał przekonania, że żaden strzał dany naoślep nie zdoła go teraz obalić i nagle coś mu podszepnęło, aby dodał:
— Śnieg padał gęsty, uważa pani.
Skinęła głową z uznaniem, jak ktoś biegły w takich przedsięwzięciach, bardzo zainteresowany i zdolny traktować każdy szczegół zawodowo. Razumow przypomniał sobie coś, co słyszał.