Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 210.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Usta Razumowa zadrgały w szczególny sposób.
— A jeśli tego nie warto powtarzać?
— Nie warto powtarzać? Z jakiego punktu widzenia? Nie rozumiem.
— Z każdego punktu widzenia.
— Sądziłbym — rzekłem cierpko, — że wszystko, co mogłoby rozjaśnić okoliczności tego aresztowania o północy...
— Opowiedzianego przez angielskiego dziennikarza dla rozrywki cywilizowanej Europy — przerwał pogardliwie.
— Tak, opowiedzianego... Alboż te okoliczności nie są prawdziwe? Nie mogę zrozumieć pańskiego stanowiska w tej sprawie? Albo ten człowiek jest dla pana bohaterem, albo...
Przysunął twarz z rozdętemi dziko nozdrzami tuż do mojej twarzy tak nagle, że z największą trudnością powściągnąłem chęć cofnięcia się.
— Pan pyta? Przypuszczam, że wszystko to bawi pana. Niechże więc pan posłucha. Jestem człowiekiem pracy. Uczyłem się. Tak; uczyłem się bardzo gorliwie. Jest tu pewien zasób inteligencji. (Dotknął czoła końcami polców). Pan nie przypuszcza, że Rosjanin może mieć zdrowe ambicje? Otóż ja je miałem. Miałem nawet widoki powodzenia. Niewątpliwie. Miałem. A teraz widzi mnie pan tu, zagranicą, widzi pan człowieka, który wszystko stracił, poświęcił... Widzi mnie pan tu — i pyta! Wszak jestem tu, siedzę przed panem!
Rzucił się gwałtownie wtył. Co do mnie, zachowałem spokój zewnętrzny.
— Tak. Widzę pana tu. I przypuszczam, że jest pan tu z powodu sprawy Haldina.
Coś zmieniło się nagle w jego obejściu.