Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 204.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przerwał mi szeptem ogromnego zdumienia:
— Podejrzanym!... Pan podejrzewa Piotra Iwanowicza!.. Pan!..
— Tak; pod pewnym względem — odpowiedziałem niedbale. — Jak mówiłem, panie Razumow, gdy pan pożyje dłużej, nauczy się pan odróżniać szlachetną ufność natury niezdolnej do jakiegokolwiek fałszu, od otumanionej próżnością łatwowierności niektórych kobiet, ale nawet i te, aczkolwiek niemądre i niewątpliwie nieszczęśliwe, mają klepki bardziej w porządku, niżby się zdawać mogło. Wierzę mocno, że żadna kobieta nie da się całkowicie oszukać. A i te oszukane skaczą w przepaść z otwartemi oczami, jeżeli się dotrze do prawdy.
— Słowo daję — wykrzyknął nagle Razumow tuż przy moim łokciu — a cóż mnie to obchodzi, czy kobiety są głupie czy warjatki? Niech sobie będą, jakie chcą, a pan może sobie myśleć o nich, co zechce. Ja... ja mam co innego na głowie. Nie jestem młodzieńcem z powieści. Skąd pan wie, że ja chcę dowiedzieć się czegoś o kobietach? Co to wszystko znaczy?
— Pan pyta, jaki jest cel tej rozmowy, którą, przyznaję, narzuciłem panu do pewnego stopnia...
— Cel! Narzucił pan!.. — powtórzył, wciąż trzymając się o parę kroków wtyle. — Chciał pan widocznie rozmawiać o kobietach. Oto pański cel. Ale ja o to nie dbam...
Nie dbałem nigdy. Miałm o czem innem do myślenia.
— Mnie chodzi o jedną tylko kobietę — o siostrę pańskiego ukochanego przyjaciela, o pannę Haldin. O niej przecież może pan trochę pomyśleć. Ja zaś od początku miałem na myśli to, że wytworzyło się tu położenie, którego pan nie może zrozumieć.