Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 191.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pani powiada. I ten młodzieniec rozkrochmalił się wreszcie, że użyję tego wyrażenia. No, to teraz porozumiecie się państwo. Tak; porozumiecie się bardzo prędko.
Minęła chwila, zanim usłyszałem jej głos.
— Pan Razumow wydaje się małomównym i bardzo wstrzemięźliwym, nawet gdy jest silnie wzruszonym
Niezdolny zapomnieć — a nawet wybaczyć — basowych wynurzeń Piotra Iwanowicza, arcypatrona partyj rewolucyjnych, rzekłem, że dla mnie małomówność jest dodatnim rysem charakteru i że w mojem pojęciu chodzi zawsze w parze ze szczerością.
— A zresztą, nie mieliśmy wiele czasu — dodała panna Haldin.
— Nie; oczywiście, nie mogliście mieć. — Moja podejrzliwość a nawet obawa odnośnie do feministy i jego Egerji były tak nieprzeparte, że nie mogłem się powstrzymać od zapytania z prawdziwym niepokojem, pokrywszy go uśmiechem:
— Ale pani wybrnęła szczęśliwie?
Zrozumiała mnie i uśmiechnęła się także z mego zatroskania.
— O! tak; wybrnęłam, jeżeli się panu podoba to tak nazwać. Odeszłam szybko, ale nie potrzebowałam uciekać! Nie jestem jeszcze przestraszoną, ani też oczarowaną, jak owa biedaczka, która mnie tak dziwnie przyjęła.
— A pan — pan Razumow?
— On został, oczywiście. Zapewne wszedł do domu po mojem odejściu. Pamięta pan, że przybył tu silnie polecony Piotrowi Iwanowiczowi, zapewne z jakiemi ważnemi wiadomościami dla niego.
— Ach, tak! Od tego księdza, który — —
— Od ojca Zosima — tak. Lub może od innych.