Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 181.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

newie, łatwiej zrozumiałem — jest to bowiem opowieść o Rosji dla uszu Zachodu, które, jak zauważyłem, nie są dostrojone do pewnych oddźwięków cynizmu i okrucieństwa, moralnej negacji a nawet moralnego ucisku, już zanikłych na naszym krańcu Europy. I przytaczam to na moje usprawiedliwienie, że zostawiłem pannę Haldin stojącą, jako jedną z grona dwóch kobiet i dwu męzczyzn, którzy podeszli razem do tarasu Château Borel.
Uświadomiłem sobie to wszystko, gdy, jak rzekłem, przerwałem pannie Haldin, a przerwałem z okrzykiem głębokiego zadowolenia:
— Więc jednakże nie zobaczyła się pani z panią de S—?
Panna Haldin wstrząsnęła głową. Ucieszyło mnie to bardzo. Nie poznała pani de S—. Doskonale! Doskonale! Nabrałem radosnego przekonania, że już jej teraz nie pozna. Nie mogłem wytłumaczyć sobie powodu tego przekonania inaczej, jak tylko dzięki temu, że panna Haldin stała teraz oko w oko z nadzwyczajnym przyjacielem jej brata. Wolałem jego niż panią de S—, jako przewodnika i towarzysza tej młodej dziewczyny, którą tragiczny koniec jej brata pozostawił na pastwę jej własnego niedoświadczenia. Bądź co bądź, to życie, już skończone teraz, było szczere, a może jego myśli były wzniosłe, jego moralne cierpienia głębokie, jego ostatni czyn był może prawdziwą ofiarą. My, stateczni kochankowie, których uspokoiło już posiadanie zdobytej wolności, nie mamy prawa potępiać bez zastrzeżeń gwałtowności wciąż krzyżowanych pożądań.
Nie wstydzę się mojego żywego interesowania się losem panny Haldin. Było to, trzeba przyznać, uczucie egoistyczne, samo w sobie znajdujące nagrodę. W świetle