Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 154.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pragnę tylko, żeby mama odzyskała choć część swego dawnego umysłu. Dopóki jest w takim stanie, o niczem spokojnie pomyśleć nie mogę.
— Pani chce wymyśleć jakieś pobożne kłamstwo dla miłości matki? — zapytałem.
— Dlaczego kłamstwo? Taki przyjaciel musi wiedzieć coś o moim bracie z tych ostatnich dni. Mógłby nam powiedzieć!.. Jest w tem wszystkiem coś, co mi nie daje spokoju. Jestem pewna, że zamierzał przyjechać tu do nas, że miał jakiś wielki, patrjotyczny plan na widoku, nietylko dla siebie, ale dla nas obojga. Liczyłam na to. Wyglądałam tej chwili... Och! Z jaką nadzieją i niecierpliwością... Byłabym pomagała... A tu, nagle, taka pozorna lekkomyślność, jak gdyby nie dbał...
Umilkła, potem powtórzyła uparcie:
— Chcę się dowiedzieć!
Rozmyślając nad tem, gdym zwolna odchodził z Boulevard des Philosophes, zapytałem siebie, czego właściwie chciała się dowiedzieć? To co słyszałem o jej przeszłości, wystarczyło, aby mi dać wątek do dalszych wniosków. W zakładzie wychowawczym dla dziewcząt, gdzie panna Haldin kończyła nauki, patrzono na nią niechętnie. Podejrzewano ją, że ma niezależne poglądy na sprawy, jakie nauczanie rozstrzygało w sposób oficjalny. Następnie, gdy panie wróciły do siebie na wieś, zarówno matka jak córka, wypowiadając otwarcie swoje zapatrywania na sprawy publiczne, zjednały sobie opinję wolnomyślnych. „Trójka“ powiatowego kapitana żandarmerji zaczęła zjawiać się często w ich wiosce.
— Muszę mieć oko na chłopów — tłumaczył im swoje odwiedziny. — A dwom samotnym damom należy się też pewna opieka.