Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 124.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siąc. Myśleli, że jest już z nami. Byli nawet trochę obrażeni, że wyjechał bez pożegnania. Mąż mojej znajomej poszedł zaraz do jego mieszkania. Wiktor wyprowadził się i nie wiedziano jego adresu.
Pamiętam, że mówiąc, z trudem chwytała oddech. Od dawna również nie widywano jej brata na wykładach. Zachodził tylko od czasu do czasu do szwajcara uniwersytetu po listy. I jak się ów pan dowiedział, nie zjawił się po dwa ostatnie listy. Ale policja przyszła z zapytaniem, czy student Haldin otrzymywał jaką korespondencję w uniwersytecie, i zabrała te listy.
— Moje dwa ostatnie listy — dodała.
Przystanęliśmy naprzeciwko siebie. Trochę płatków śnieżnych wirowało pod obnażonemi drzewami. Niebo było ciemne.
— Jak pani myśli, co się stało? — spytałem.
Wzruszyła zlekka ramionami.
— Kto to może wiedzieć — w Rosji.
W tej chwili po raz pierwszy zobaczyłem cień autokracji, leżący na życiu Rosji zarówno w jej uległości jak w buncie. Ujrzałem, jak przesłonił piękną, otwartą twarzyczkę w obramowaniu futrzanego kołnierza i przyciemnił jej czyste szare oczy, tak jasno błyszczące w posępnem świetle chmurnego owego popołudnia.
— Pójdźmy — rzekła. — Zimno tu stać dzisiaj.
Wzdrygnęła się zlekka i zatupotała małemi nóżkami. Poszliśmy szparko do końca alei i zpowrotem do wielkiej ogrodowej bramy.
— Powiedziała to pani matce? — odważyłem się zapytać.
— Nie. Nie jeszcze. Wyszłam, żeby ochłonąć z wrażenia tego listu.