Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 109.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Okoliczność tego rodzaju wyróżnia człowieka — ciągnął dalej radca Mikulin dobrodusznym szeptem. — Wyznaję, że byłem ciekaw zobaczyć pana. Generał T— sądził, że to może być pożytecznem także... Nie sądź pan, że nie jestem w stanie zrozumieć uczuć pańskich. Byłem również młodym i studentem...
— Tak, chciał mnie pan poznać — rzekł Razumow tonem głębokiego niesmaku. — Oczywiście, ma pan prawo — chciałem powiedzieć władzę... To na jedno wychodzi. Ale to się nanic nie zdało, choćby pan patrzył na mnie i słuchał tego co mówię przez rok. Dochodzę do przekonania, że jest coś we mnie, czego ludzie wypośrodkować nie mogą. To bardzo niepomyślne dla mnie. Sądzę jednak, że książę K— mnie rozumie. Tak mi się przynajmniej zdawało.
Radca Mikulin poruszył się zlekka i rzekł:
— Książe K— wie o wszystkiem, co się robi, i mogę pana upewnić, że z wielkiem uznaniem przyjął moją chęć osobistego poznania pana.
Razumow ukrył doznany ogromny zawód pod maską drwiącego zdziwienia.
— Więc i on jest także ciekawy. Ha! ostatecznie Książę K— zna mnie bardzo mało. Jest to bardzo niepomyślne dla mnie, ale... to nie moja wina.
Radca Mikulin podniósł szybko rękę, jak gdyby przepraszającym gestem, i przechylił zlekka głowę na ramię.
— Ależ, panie Razumow — pocóż brać to w ten sposób! Każdy, jestem pewny, może...
Spojrzał szybko na brodę, a gdy znów podniósł oczy, coś jakby cień życzliwości mignął w jego zamglonym wzroku. Ale zgasł wnet. Razumow bowiem odpowiedział nań chłodnym, odpychającym uśmiechem.