Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 108.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale jeżeli nagle pijak wybiegnie z szynku i rzuci się człowiekowi na szyję i zacznie go obcałowywać dlatego, że mu się coś w jego powierzchowności podobało, to co wtedy, zechciej mi pan łaskawie powiedzieć? Takiemu można złamać pałkę na grzbiecie, a nie odczepi się...
Radca Mikulin podniósł rękę i przeciągnął nią po czole z zastanowieniem.
— Tak... oczywiście — wymówił półgłosem.
Spokojna powaga tego ruchu sprawiła, że Razumow umilkł. Było to również tak niespodziane. Cóż to znaczyło? Było w tem coś zastraszająco wstrzemięźliwego. Razumow przypomniał sobie, że zamierzał skłonić radcę Mikulina, by zagrał z nim w otwarte karty.
— Powiedziałem to wszystko Księciu K— zaczął z przybraną obojętnością, ale stracił ją, widząc, że radca Mikulin skinął potakująco głową. — Pan to wie?... Pan to słyszał?... Więc dlatego mnie tu wezwano, by mi powiedzieć o egzekucji Haldina? Czy pan chciał skonfrontować mnie z jego milczeniem, teraz, kiedy ten człowiek nie żyje? Cóż mnie obchodzi jego milczenie? To niepojęte. Pan chce koniecznie wytrącić mnie z równowagi moralnej.
— Nie. Nie to — szepnął radca Mikulin ledwo dosłyszalnym głosem. — Usługa, jaką pan oddałeś, jest ocenioną — —
— Czy tak? — przerwał Razumow ironicznie.
— ...i pańskie położenie również. — Radca Mikulin nie podniósł głosu. — Ale pomyśl pan tylko. Spadasz jak z nieba do gabinetu księcia K— ze swoją nadzwyczajną wiadomością... Pan uczysz się jeszcze, panie Razumow, ale my już służymy, nie zapominaj o tem. I oczywiście, wzbudziłeś pan pewną ciekawość...
Radca Mikulin patrzał na swą brodę. Usta Razumowa zadrżały.