Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 090.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kolegi, o gładkiej, różowej twarzy i jasnych włosach, znanego pomiędzy studentami pod przydomkiem „narwańca Kosti“. Był ubóstwianym synem bardzo bogatego i nieoświeconego dostawcy rządowego i uczęszczał na wykłady jedynie podczas napadów skruchy, ogarniających go po płaczliwych ojcowskich napomnieniach. Hałaśliwy, rozfiglowany jak szczeniak wyżła, napełniał nagie korytarze uniwersyteckie radością bezmyślnego zwierzęcego życia i już zdaleka wywoływał swoim widokiem pobłażliwe uśmiechy. Treścią jego rozmów były zwykle konie wyścigowe, pijatyki w kosztownych restauracjach i zalety osób łatwej cnoty i rozbrajającej prostoty obejścia. Ten to „narwaniec Kostia“ uczepił się Razumowa około południa i mniej hałaśliwie, niż to było jego zwyczajem, odprowadził go nabok.
— Chwileczkę tylko, Cyrylu Sidorowiczu. Parę słów w tym oto spokojnym kąciku.
Uczuł, że Razumow ociąga się, i przymilnie wsunął mu rękę pod ramię.
— Nie, proszę was, nie odmawiajcie. Nie będę wam zawracał głowy memi głupiemi tarapatami. Bo czemże są te moje sprawy? Zgoła niczem. Poprostu — dzieciństwa. Ot, wczorajszej nocy wyrzuciłem gościa z pewnego domu, gdziem się kapitalnie bawił. Jakieś tyrańskie bydlę z Departamentu Skarbu. Zaczął wyprawiać brewerje z domownikami, więc się za nimi ująłem: „Jak to się zachowujesz względem Bożych stworzeń, które są więcej warte, niż ty sam“ rzekłem. Bo ja, Cyrylu Sidorowiczu, nie znoszę tyranji. Na moją duszę, nie znoszę! A on tego wcale po dobroci nie przyjął: „Co to za zuchwały szczeniak?“ zaczyna krzyczeć. Byłem właśnie w werwie, więc jak się zamachnę — mój gość wyleciał przez zamknięte okno bardzo