Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 079.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w rodzaju rozpusty, a nawet same cnoty chrześcijańskie wydają się nieprzyzwoitemi.
Ale przepraszam za ten odskok. Wywołał go bieg, jaki przybrało opowiadanie Razumowa, gdy jego przekonania zachowawcze, rozwodnione w jakimś nieokreślonym liberalizmie, skrystalizowały się we wstrząśnieniu, wywołanem zetknięciem się z Haldinem.
Razumow obudził się — po raz dziesiąty może — cały drżący. Widząc światło dnia w oknie, oparł się chęci zaśnięcia na nowo. Nie pamiętał nic, ale nie zdziwił się, że spał na sofie w płaszczu i przeziąbł do szpiku kości. Światło wlewające się przez szyby wydało mu się dziwnie bezbarwne i beznadziejne, czyli pozbawione tych pierwiastków, jakie każdy nowy dzień powinien przynosić młodzieńcowi. Było to jakby przebudzenie się człowieka śmiertelnie chorego lub dziewięćdziesięcioletniego starca. Spojrzał na lampę, która się wypaliła doszczętnie. Stała tam, ta wygasła latarnia morska jego prac, martwy przedmiot z porcelany i mosiądzu, wśród porozrzucanych kartek jego notatek i stosu książek — tej mierzwy zaczernionego papieru — jak sprzęt zbędny i bezużyteczny.
Razumow wstał i, zdjąwszy płaszcz, zawiesił go na kołku, wykonywając wszystkie poruszenia machinalnie. Nieopisana martwota — zastój wody w rowie — przenikała jego duszę, jak gdyby życie wycofało się ze wszystkich rzeczy, a nawet z jego myśli. W domu panowała zupełna cisza.
Odwróciwszy się od wieszadła, pomyślał w ten sam martwy sposób, że musi być jeszcze bardzo wcześnie, ale spojrzawszy na zegarek, zobaczył, że obie skazówki stoją na dwunastej.
— Ach, tak — mruknął i, jakby zaczynając budzić się z odrętwienia, rozejrzał się po pokoju. Papier wbity w ścia-