Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 055.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To jest ten najzacniejszy młodzieniec, którego sama Opatrzność... Pan Razumow...
Generał przyjął to przedstawienie ściągnięciem brwi na Razumowa, który ani drgnął. Usiadłszy przed biurkiem, General słuchał z zaciśniętemi wargami. Niepodobieństwem było dostrzec jakiegokolwiek śladu wzruszenia na jego twarzy.
Razumow wpatrywał się w jego nieruchomy, mięsisty profil. Ale to trwało tylko chwilę, dopóki Książę nie skończył, a gdy Generał do opatrznościowego młodzieńca zwrócił swą tłustą, nerwową twarz, w jego blado-niebieskich, nieufnych oczach i automatycznym uśmiechu błysnęło jakieś wesołe, niedbałe okrucieństwo. Nie wyraził ani zdziwienia, ani zadowolenia, ani podniecenia, ani też niedowierzania. Nie zdradził żadnego wrażenia. Tylko z wyszukaną grzecznością zauważył, że „ptaszek mógł wyfrunąć, podczas gdy pan Razumow biegał po mieście“.
Razumow postąpił na środek pokoju i rzekł:
— Drzwi są zamknięte, a ja mam klucz w kieszeni.
Poczuł niewysłowiony wstręt do tego człowieka. Przyszło to na niego tak niespodziewanie, że nie zdołał nawet stłumić tego uczucia w dźwięku głosu. Generał popatrzył na niego w zamyśleniu, a Razumow wyszczerzył zęby, co miało naśladować uśmiech.
Wszystko to działo się ponad głową Księcia K—, który siedział w głębokości fotelu, zmęczony i zniecierpliwiony.
— Student nazwiskiem Haldin — rzekł Generał w zamyśleniu.
Razumow przestał szczerzyć zęby.
— Tak się nazywa — rzekł niepotrzebnie podniesionym głosem. — Wiktor Wiktorowicz Haldin, student.
Generał poprawił się zlekka na krześle.