Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 052.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wprowadzić tu tego pana.
Razumow wszedł bez obawy. Czuł się nietykalnym, wywyższonym ponad pospolite, ludzkie sądy. I choć widział, że Książę patrzy na niego z nietajonem niezadowoleniem i nie prosi go siedzieć, jasność jego umysłu, z której dokładnie zdawał sobie sprawę, napełniła go nadzwyczajną pewnością siebie.
W pół godziny ukazali się obaj. Lokaje wstali i dopomogli Księciu, poruszającemu się z trudem na podagrycznych nogach, otulić się w futro. Powóz już czekał naskutek poprzednio wydanego rozkazu. Gdy wielkie, podwójne drzwi otwarły się z trzaskiem, Razumow, który stał w milczeniu, zapatrzony w przestrzeń lecz w wielkiem napięciu wszystkich władz, usłyszał głos Księcia:
— Podaj mi ramię, młodzieńcze.
Pełne spokoju i godności opowiadanie Razumowa i aż nadto widoczna trudność położenia, w jakiem się ten znajdował, wywarły wielkie wrażenie na ruchliwym, powierzchownym umyśle byłego gwardzisty — salonowca, doświadczonego jedynie w miłosnych zabiegach i salonowem powodzeniu. Powiedział mu:
— Nie. Wszystko zważywszy, nie mogę ci wziąć za złe, że się odważyłeś przyjść do mnie z tą opowieścią. To nie jest sprawa dla policyjnych siepaczy. Rzecz to ogromnej wagi... Bądź spokojny. Wyprowadzę cię z tego nadzwyczajnego i tak trudnego położenia.
Poczem Książę wstał i zadzwonił, a Razumow, skłoniwszy się, rzekł z uszanowaniem:
— Zawierzyłem memu instynktowi. Młody człowiek, nie mający nikogo na świecie, zwrócił się w chwili, która wystawiła na próbę jego najgłębsze przekonania polityczne, do znakomitego Rosjanina — to wszystko.