Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 032.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

będą obecne urządzenia państwowe. Wydały mu się w tej chwili rozsądne i niewzruszone. Tkwiła w nich potęga harmonji i ładu w przeciwieństwie do straszliwej zawieruchy, jaką ten człowiek wniósł tutaj. Nienawidził tego człowieka. Rzekł jednak spokojnie:
— Tak; oczywiście pójdę. Musisz mi udzielić ścisłych wskazówek, a co do reszty, polegaj na mnie.
— Ach! To człowiek. Zrównoważony, chłodny jak ogórek. Prawdziwy Anglik. Skąd ty wziąłeś taką duszę? Niewielu jest takich jak ty. Posłuchaj, bracie. Ludzie mojego pokroju nie zostawiają potomstwa, ale ich dusze nie giną. Żadna dusza nie ginie... Spełnia swoje posłannictwo — inaczej, jakąż wartość miałoby zaparcie się siebie, męczeństwo przekonania, wiara, wszystkie trudy duszy? Co stanie się z moją duszą, gdy umrę, a umrzeć muszę może bardzo niedługo? Nie zginie także. Zrozumiej mnie dobrze, Razumowie. To nie mord — to wojna, wojna. Duch mój wojować będzie w ciele jakiegoś innego Rosjanina, aż wszelki fałsz zniknie ze świata. Dzisiejsza cywilizacja jest fałszywa, ale nowa era zabłyśnie nad Rosją. Ha! nie mówisz nic; niedowierzasz. Szanuję twój sceptycyzm filozoficzny, Razumowie, lecz nie tykaj duszy, tej duszy rosyjskiej, która żyje w nas wszystkich. Ta dusza ma przyszłość. Ma misję do spełnienia, mówię ci; inaczej, czyż ja uczyniłbym tę straszną rzecz.... jak rzeźnik, siejąc śmierć wśród tych wszystkich niewinnych ludzi... ja! ja!... Ja nie zabiłbym muchy!
— Nie tak głośno — ostrzegł Razumow szorstko.
Haldin usiadł nagle, położył głowę na splecionych rękach i wybuchnął płaczem. Płakał w ten sposób długo. W pokoju ściemniło się zupełnie. Razumow, nieruchomy, słuchał tych łkań w ponurem milczeniu. Tamten podniósł głowę, wstał i wysiłkiem woli opanował głos.