Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 020.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

laski czarnoksięskiej, drugi równie szybko opustoszył ulicę na setki yardów w każdym kierunku. Poprzez padający śnieg ludzie patrzyli zdaleka na kupkę ciał, leżących jedno na drugiem w pobliżu trupów obu koni. Nikt nie śmiał się zbliżyć; po chwili przygalopował patrol kozacki i, zsiadłszy z koni, zaczął oglądać zwłoki. Pośród niewinnych ofiar drugiej eksplozji leżał trup człowieka w baranim kożuchu, ale twarz była nie do rozpoznania, w kieszeniach jego nędznej odzieży nie znaleziono absolutnie nic i był on jedynym, czyja tożsamość pozostała niestwierdzona.
Tego dnia Razumow wstał o zwykłej porze i spędził ranek w gmachu uniwersyteckim, słuchając wykładów i czas jakiś pracując w bibljotece. W porze obiadowej słyszał w studenckiej jadłodajni, gdzie jadał zazwyczaj obiad o drugiej godzinie, pierwsze nieokreślone pogłoski o rzuceniu bomby. Ale to były tylko szepty, i działo się to w Rosji, gdzie nie było rzeczą bezpieczną, zwłaszcza dla studenta, interesować się zbytnio szeptami pewnego rodzaju. Razumow był jednym z tych ludzi, którzy żyjąc w czasach niepokoju umysłowego i politycznego, instynktownie trzymają się biegu normalnego, praktycznego życia. Wyczuwał do pewnego stopnia napięcia uczuciowe swoich czasów, wstrząsające głucho społeczeństwem, żywił nawet dla nich jakąś nieokreśloną sympatję, ale przedewszystkiem myślał o swojej pracy, studjach i przyszłości.
Pozbawiony był rodziny oficjalnie i faktycznie (popadjanka bowiem umarła od dawna), żadne więc wpływy domowe nie kształtowały jego pojęć ani uczuć. Był tak samotny na świecie, jak rozbitek na morzu. Nazwisko: Razumow było poprostu określeniem samotnej jednostki. Nie istnieli nigdzie żadni Razumowowie, do pokrewieństwa z którymi byłby się mógł przyznać. Najbliższą dlań była