Strona:PL Joseph Conrad-U kresu sił.djvu/091

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wpadają do morza; Sterne słyszał o jednym czy dwóch takich wypadkach. Inni znów... A przy tym Sterne wierzył instynktownie, że żaden kapitan nie wytrzymałby próby, gdyby go poddać czujnej obserwacji człowieka „do rzeczy“, człowieka, który potrafi „zwąchać pismo nosem“.
Dochrapawszy się stałej posady na Sofali, Sterne pozwolił wybujać swym uporczywym nadziejom. Więc najpierw okoliczność bardzo pomyślną stanowił poważny wiek kapitana; co więcej z natury rzeczy można się było spodziewać, że człowiek tego rodzaju co Whalley porzuci niebawem swoje stanowisko dla tej lub innej przyczyny. Tymczasem Sterne bardzo się zmartwił, spostrzegłszy że kapitan wcale nie wygląda na człowieka, który wkrótce nie będzie mógł podołać swej pracy. Ale starzy ludzie załamują się często w jednej chwili. Drugą okoliczność pomyślną stanowiła ciągła obecność właściciela, na którym można było wywrzeć korzystne wrażenie gorliwością i zimną krwią. Sterne nie wątpił o swych oczywistych zaletach (był to naprawdę oficer doskonały), tylko że w dzisiejszych czasach bezbłędne wykonywanie obowiązków nie prowadzi szybko na szczyty. Człowiek musi umieć się pchać i być wciąż w pogotowiu, żeby się w odpowiedniej chwili wysunąć. Sterne postanowił, że w razie czego on odziedziczy dowództwo parowca; nie uważał wprawdzie aby komenda Sofali była wielkim osiągnięciem, lecz niezmiernie ważną jest rzeczą aby zrobić początek — szczególniej na Wschodzie — a jedno dowództwo prowadzi do drugiego.
Przede wszystkim Sterne obiecał sobie że będzie postępował bardzo ostrożnie; ponure i kapryśne usposobienie Massyego onieśmielało go, ponieważ nigdy się z czymś podobnym na morzu nie spotkał; był jednak dość na to inteligentny, aby prawie od pierwszej chwili zrozumieć, iż ma przed sobą sytuację wyjątkową. Jego wścibska badawczość przeniknęła to szybko; poczucie, że jest w powietrzu coś