Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.2 094.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pod klucz, będę już bezpiecznie mógł mówić. Rozumiesz mnie. Musisz być przygotowana na dwa lata rozłączenia ze mną. Łatwiej to przyjdzie tobie, niż mnie. Będziesz miała zajęcie, a ja... Uważaj Winnie! Przez te dwa lata musisz utrzymać ten sklep. Jesteś z tem dostatecznie obznajmiona. Głowę masz dobrą. A ja ci dam znać, kiedy nadejdzie pora sprzedania. Ale musisz być bardzo ostrożna. Towarzysze będą mieli oko na ciebie. Nikt nie powinien wiedzieć co zamierzasz! Nie życzę sobie mieć roztrzaskaną głowę lub dostać sztyletem w plecy nazajutrz po wyjściu z więzienia.
Tak mówił pan Verlok, rozmyślając przezornie o przyszłości. Stanowisko jego przepadło. Był spokojny. Nie przesadzając niebezpieczeństwa starał się wpoić w żonę jasne pojęcie o ich położeniu. Spojrzał jej prosto w oczy.
— Zanadto cię kocham — powiedział, śmiejąc się nerwowo.
Blady rumieniec pokrył twarz Winifredy. Skończywszy z widmami przeszłości, nietylko usłyszała, ale i zrozumiała słowa wyrzeczone przez męża. Ale w jej głowie kłębiła się uporczywie myśl, że ten człowiek, z którym przeżyła bez wstrętu siedm lat, „zabrał biednego chłopca poto, żeby go zamordować“. Ten człowiek — do którego przywykła — ten człowiek — któremu ufała — zabrał z domu chłopca i wyprowadził go na śmierć!
Siedziała nieruchoma, przed nią przesuwała się postać męża, jak zwykle w kapeluszu i paltocie, a jego stopy deptały jej po mózgu, zadając ból fizyczny. Rozszerzone jej źrenice ścigały chodzą-