Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.2 069.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzie. Wiadomo panu, że przestępcy w pewnych chwilach uczuwają niezwalczoną potrzebę wywnętrzenia się przed kimkolwiek. Często zwierzają się przed policyą. Tego Verloka, którego inspektor Heat tak bardzo chciał osłonić, zastałem w takiem właśnie usposobieniu. Dość mi było powiedzieć kto jestem i dodać: „wiem, że umoczyłeś ręce w tej sprawie“. Mógł to uważać za cud, że już o tem wiemy, ale nie zastanawiał się nad tem. Zadałem mu tylko dwa pytania: „Kto cię do tego popchnął?“ i „Kto to zrobił“. Na pierwsze pytanie odpowiedział jasno. Co do drugiego dowiedziałem się, że ten z bombą był bratem jego żony, młodziutki chłopiec, słabo rozwinięty umysłowo... Ciekawa sprawa, ale może zadługo trwałoby jej przedstawienie teraz...
— Więc czego się dowiedziałeś? — zapytał wielki mąż.
— Po pierwsze, dowiedziałem się, że były więzień, Michelis, niema z tem nic wspólnego, pomimo, że chłopiec przebywał u niego chwilowo na wsi, do ósmej rano dzisiaj. Prawdopodobnie, Michelis nie wie dotąd o niczem.
— Pewny pan jesteś tego?
— Jaknajpewniejszy, sir Ethelredzie. Verlok pojechał tam dziś rano i zabrał chłopca, niby na przechadzkę. Ponieważ nie pierwszy raz to robił, Michelis nie mógł podejrzewać nic niezwykłego. A oburzenie tego człowieka, Verloka, nie przemilczało niczego...
Dyrektor powtórzył wielkiemu mężowi, który siedział, ciągle zasłaniając ręką oczy — wszystko, co