Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.2 011.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ścierką po mahoniowym grzbiecie obitej włosienicą sofy, na której pan Verlok lubił wypoczywać rozciągnięty, w kapeluszu i paltocie. Zajęta była pilnie robotą, lecz, po chwili, pozwoliła sobie zadać drugie pytanie.
— W jaki sposób udało ci się to zrobić, matko? — Można było usprawiedliwić tę ciekawość, nie sięgającą do samej głębi rzeczy, czego pani Verlokowa unikała z zasady. Staruszka przyjęła zapytanie skwapliwie, bo dawało to sposobność do szczerej rozmowy.
Obdarzyła córkę wyczerpującem objaśnieniem, pełnem nazwisk i zaopatrzonem hojnie w uwagi nad zmianami, jakie czas czyni w powierzchowności ludzi. Wymieniała nazwiska kupców, „przyjaciół biednego ojczulka, moja droga“. Z wielkiem rozczuleniem rozwodziła się nad dobrocią i uprzejmością pewnego bogatego piwowara, baroneta i członka parlamentu, prezesa zarządu dobroczynnych towarzystw, do którego dostała się, dzięki protekcyi sekretarza „bardzo grzecznego, ale chudego i nikłego jak cień, moja droga“.
Winifreda wycierała dalej kurze, dopóki trwało opowiadanie, a potem wyszła do kuchni, spokojna jak zawsze, nie robiąc najmniejszej uwagi.
Uroniwszy parę łez na znak zadowolenia, że córka przyjęła straszną nowinę z takim spokojem, matka zastanowiła się nad pieczołowitością, jaką Winnie otaczała swoje meble — meble, będące teraz jej własnością; chwilami matka byłaby wolała, żeby się było stało inaczej. Piękne jest bohaterstwo, ale zdarzają się okoliczności, w których rozporządzenie