Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 127.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bardzo ryzykowny to handel — szepnął dyrektor. — Dlaczego on wziął się do tego?
Dyrektor odparł wzgardliwie.
— Prawdopodobnie zaznajomił się we Francyi z ludźmi, którzy handlują takim towarem. To w sam raz dla niego towarzystwo. Bo on także jest leniwy pies, jak oni wszyscy.
— A co otrzymałeś pan w zamian za swą protekcyę?
Naczelny inspektor nie miał ochoty rozwodzić się szczegółowo nad wartością zasług pana Verloka.
— Nie przydałoby się to na wiele komu innemu, oprócz mnie. Trzeba dużo wiedzieć, zanim się zużytkuje takiego człowieka. Ale ja wiem jakiego rodzaju wiadomości może on dostarczyć. I gdy mi potrzeba objaśnienia zwykle mogę je od niego otrzymać.
Inspektor zamyślił się, a dyrektor uśmiechnął się na myśl, że sława inspektora w znacznej może części była dziełem tajnego agenta ambasady...
— Nasi ludzie mają polecenie zwracać pilną uwagę na każdego, kogo z nim zobaczą. Zwykle wychodzi on na spotkanie przyjeżdżających i utrzymuje z nimi stosunki. Zdaje się, że to wchodzi w zakres jego obowiązków. Ilekroć potrzeba mi pilno jakiego adresu, mogę go zawsze otrzymać od niego. Naturalnie, urządzam w odpowiedni sposób nasze stosunki. W ciągu ostatnich dwóch lat nie widziałem go więcej, niż trzy razy. Zwykle posyłam mu parę wyrazów, bez podpisu, a on odpowiada mi w ten sam sposób, pod moim prywatnym adresem.