Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 119.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zameldował, panie dyrektorze.
— A co on tam może robić? — pytał dalej dyrektor, pomimo że wiedział najdokładnej, co Michelis robi na wsi.
Wiedział, że Michelis, wtłoczony z trudem w ciasny, drewniany fotel, siedząc przy stoczonym przez robaki stole, w pokoiku na piętrze czteropokojowego domku, pokrytego dachówką, mchem porosłą, dniem i nocą pisze drżącą ręką „Autobiografię więźnia“, która ma być księgą Objawienia w historyi ludzkości. Warunki ograniczonej przestrzeni, samotność i cisza, dopomagały jego natchnieniu. Było to coś nakształt więzienia, tylko bez nienawistnego przymusu codziennych spacerów. Michelis zapominał o Bożym świecie. Pot perlił się na jego czole. Rozkoszny zapał znaglał do pośpiechu. Zapał naiwnej próżności, którą zbudziła oferta pięciuset funtów, obiecanych przez wydawcę.
— Rzecz bardzo ważna, wiedzieć co on tam robi — nastawał chytrze dyrektor.
Inspektor Heat, czując, że budzi się w nim nanowo rozdrażnienie, objaśnił, że policya hrabstwa została zawiadomiona o przybyciu Michelisa i że za parę godzin można mieć szczegółowe sprawozdanie. Telegram do naczelnego...
Mówił wolno, a w myśli rozważał następstwa. Zmarszczone brwi były jedyną oznaką natężenia myśli. Nagle przerwało mu zapytanie:
— Posłałeś pan już telegram?
— Nie jeszcze, panie dyrektorze — odrzekł, jakby zadziwiony Heat.
Dyrektor poruszył się żywo.