Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 114.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pozbawionym uczucia układem. A marzenia Michelisa dążyły nie do zniszczenia, lecz poprostu do zupełnego podkopania ekonomicznego systemu świata; moralnej szkody, jaką mogłoby to sprawić, nie rozumiała ona. Wiedziała tylko, że zmiotłoby to z powierzchni cały tłum „parweniuszów“, których nie lubiła i którym nie dowierzała, bo mieli oschłe serca i niewyrobione pojęcia. Zniknięcie kapitałów nie wpłynęłoby na zmianę położenia ludzi jej własnej sfery, mówiła szczerze o tem dyrektorowi, który przez politykę nie zaprzeczał. Lubił on szczerze tę sędziwą uczennicę Michelisa: miał dla niej uczucie wdzięczności i poddawał się chętnie jej osobistemu urokowi. Czuł się lubiony w tym domu. Była dla niego uosobieniem dobroci.
Wpływ jej na jego pożycie małżeńskie ułatwiał mu życie i działał dobroczynnie na jego życie trawione małostkowemi pożądaniami, małostkowemi zazdrościami, małostkowem samolubstwem.
I dlatego, oceniając trafnie przekonania i poglądy, czysto kobiece, tej swojej dobrej przyjaciółki, dyrektor zatrwożył się na myśl o prawdopodobnym losie Michelisa. Raz uwięziony pod zarzutem jakiegokolwiek, choćby najmniejszego udziału — w zamachu, zostałby odesłany do więzienia, dla odsiedzenia reszty kary. A to byłoby dla niego śmiercią i nie wyszedłby już żywy z murów więzienia. Dyrektor zrobił sobie uwagę nieodpowiednią dla jego urzędowego stanowiska, lecz zaszczytną dla jego serca.
— Jeżeli tego człowieka zapakują nanowo pod klucz — pomyślał — ona mi nigdy tego nie przebaczy... Niech djabli!... Jeżeli ten przeklęty Heat będzie miał