Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 094.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie był w stanie zapanować nad swem zdumieniem. Otworzył szeroko oczy i zawołał:
— To być nie może!
I wystawił się na to, że zwierzchnik wskazał końcem palca depeszę, którą, przeczytawszy mu głośno, rzucił na biurko.
Inspektor Heat zrobił bardzo szybko karyerę, ale rozumiał to dobrze, że reputacya człowieka zależy nietylko od jego roboty, lecz i od sposobu jej wykonania. Czuł, że lepiej było osłonić się nieprzeniknionym spokojem wobec nieprzewidzianego wypadku. Byłoby to korzystniej dla jego sławy. Od cierpkiego tonu dyrektora mogły zdrętwieć zęby...
Inspektor Heat od samego rana nie miał czasu na posiłek. Wyprawiwszy się na miejsce, dla przeprowadzenia badań, nałykał się zimnej, niezdrowej mgły w parku. Potem był w szpitalu, a po ukończeniu śledztwa w Greenwich, postradał zupełnie chęć do jedzenia. Nie był przyzwyczajony, jak doktorzy, do oglądania zbliska poszarpanych szczątków ludzkiej istoty, więc wstrząsnął go do głębi widok, jaki ujrzał po zdjęciu gumowej opony ze stołu, pewnego oddziału szpitalnych zabudowań.
Druga gumowa opona rozesłana była na stole, a rogi jej założono do środka, nad stołem poszarpanych i skrwawionych strzępów, przysłaniających coś, co mogło stanowić ucztę dla ludożerców. Trzeba było mieć dużo siły woli, żeby się nie cofnąć wobec tego widoku. Naczelny inspektor Heat, wybitny urzędnik swego wydziału, nie stracił gruntu pod nogami, ale przez chwilę nie zbliżał się. Miej-