Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 093.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zdarzył się w niespełna tydzień po zapewnieniu, jakie inspektor dał pewnemu dostojnikowi: że nie zagraża żaden zamach ze strony anarchistów. Jeżeli kiedy, to w owej chwili pewny był tego, co mówił. A mówił z tem większem zadowoleniem, że widocznie dostojnik pragnął bardzo usłyszeć to zapewnienie. Upewnił go zatem, że o każdym zamachu wydział otrzyma wiadomość na dwadzieścia cztery godzin przed jego wykonaniem, mówił stanowczo, przekonany, że wie, co się dzieje w jego wydziale. Posunął się aż do zapewnień, których prawdziwa przezorność nakazywałaby nie dawać.
— Niema ani jednego wśród nich, któregobyśmy nie mogli dostać w nasze ręce każdej chwili. Wiemy co każdy robi przez całą dobę — upewniał inspektor.
Dostojnik raczył się uśmiechnąć. Jego mądrość była nawskroś urzędowa, bo gdyby było inaczej, rozumiałby, że w tak zawikłanej plątaninie stosunków, między spiskowcami a policyą, zdarzają się zupełnie nieprzewidziane rozwiązania i szczerby w przestrzeni i czasie. Anarchista może być śledzony dzień po dniu, godzina po godzinie a mimo to, policya może stracić z oczu jego ślad na parę godzin, w ciągu których zdarzy się jakiś opłakany wypadek. Ale dostojnik wierzył w dokładność policyjnych urządzeń i dlatego raczył się uśmiechnąć, a wspomnienie tego uśmiechu było teraz wielce nieprzyjemne inspektorowi, specyaliście w sprawach mających związek z anarchistami. I nietylko to wspomnienie było mu nieprzyjemne. Bo wezwany nagle do gabinetu naczelnego dyrektora wydziału,