Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 072.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Szliście potem pieszo?
— Nie. Jechałem omnibusem — odpowiedział bez wahania.
Mieszkał on daleko, w Islington, w małym domku, na nędznej ulicy, zasypanej śmieciem i brudnemi papierami, gdzie dzieci, poza godzinami szkolnemi, biegały i hałasowały, wydając przeraźliwe wrzaski, bez śladu wesołości. Pokój, w którym główny mebel stanowiła wielka szafa, zamknięta na ciężką kłódkę — odnajmował od dwóch, starych panien, szwaczek, szyjących głównie dla dziewcząt służących. Nie wymagał żadnej usługi i był wzorowym lokatorem, nie sprawiającym żadnego kłopotu. Jedynem jego dziwactwem było to, że żądał, ażeby pokój zamiatano w jego obecności, a wychodząc zamykał drzwi na klucz i klucz z sobą zabierał.
Ossipon wyobraził sobie te okrągłe, w czarnej oprawie okulary, przesuwające się ulicami na szczycie omnibusu. Blady uśmiech pojawił się na grubych wargach Ossipona, gdy wyobraził sobie, że domy chwieją się, że przechodnie uciekają w popłochu na widok okularów. Gdyby wiedzieli… I szepnął badawczo.
— Długo jechaliście?
— Godzinę, a może i więcej — odrzekł człowieczek w okularach i napił się znowu piwa.
— Godzinę — powtórzył Ossipon. Więc może jeszcze nie słyszeliście nowiny, której się dowiedziałem na ulicy?
Zapytany potrząsnął przecząco głową. Ale ponieważ nie okazał ani śladu zaciekawienia, więc