Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 042.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Niepodobna wymyśleć nic lepszego. Mogą się wysilać wszystkie dzienniki, lecz nie zdołają wmówić publiczności, że którykolwiek członek proletaryatu mógł mieć osobistą urazę do astronomii. A prócz tego cały ucywilizowany świat zna Greenwich. Wiedzą o niem wszyscy w Londynie, nawet czyściciele butów. Czy nie?
Twarz pana Włodzimierza promieniała bezczelnem zadowoleniem, któreby zdumiało kobiety, zachwycające się w salonach jego dowcipem.
— Tak! — powtórzył, uśmiechając się wzgardliwie. — Wysadzić w powietrze obowiązujący w całym naukowem świecie południk! To może wywołać wycie wściekłości…
— Trudne zadanie — bąknął pan Verlok, czując że to jedno może powiedzieć bezpiecznie.
— O co idzie? Czy nie masz całej bandy pod ręką? Samej śmietanki? Stary terorysta Jundt jest pod bokiem. Widuję go w Piccadilly prawie codzień, jak się przechadza w swoim wytartym hawłoku. A Michelis — ten apostoł, wypuszczony z więzienia za urlopem: nie będziesz chyba utrzymywał, że nie wiesz gdzie on jest? A jeżeli rzeczywiście nie wiesz, to ja ci mogę powiedzieć, — dopowiedział groźnie pan Włodzimierz. — Jeżeli sobie wyobrażasz, że jesteś jedynym na liście tajnych agentów, to się mylisz…
Pan Verlok w odpowiedzi na ten bezpłatny dodatek, szurgnął zlekka nogą.
— A ta cała paczka w Lozannie — co? Czy nie zleciała się tutaj, na pierwszą pogłoskę o me-