Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 025.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pożądane byłoby jednak coś stanowczego, coby pobudziło jej czujność — zauważył urzędnik. — Wszak to leży w pańskim zakresie działania — nieprawdaż?
Pan Verlok odpowiedział westchnieniem, które wymknęło mu się mimowolnie, bo natychmiast spróbował przybrać wesołą minę. Urzędnik mrugał wciąż, jakby go raziło światło i powtarzał niejasno:
— Czujność policyi i surowość władz… Łagodność tutejszych praw i zupełny brak wszelkich represyjnych środków są zgorszeniem dla całej Europy. Byłoby pożądanem teraz właśnie ujawnienie niepokoju — tego wrzenia, które trwa niezawodnie…
— Niezawodnie, niezawodnie — przemówił pan Verlok głębokim, pełnym uszanowania basem, tak odrębnym od tonu, jakiego przedtem używał, że tajny radca spojrzał nań mocno zdziwiony. — Wrzenie istotnie trwa i to w wysokim stopniu, moje raporty w ciągu ostatniego roku stwierdzają to wyraźnie.
— Czytałem pańskie raporty — odrzekł tajny radca łagodnym i obojętnym tonem — I właściwie nie rozumiem po co je pan pisałeś?
Nastała smętna cisza. Pan Verlok oniemiał, a urzędnik wpatrywał się uporczywie w papiery. Po chwili odsunął je.
— Stan rzeczy, jaki pan przedstawiłeś, stanowi pierwszy warunek pańskiego zajęcia. Ale teraz nie idzie o pisanie, lecz o ujawnienie jakiegoś wyraźnego, znaczącego faktu — dodałbym nawet: faktu zatrważającego.
— Nie potrzebuję mówić, że wszystkie moje