Poczekał chwilę i dodał:
— Nie będzie mnie tydzień, może i dwa. Zawiadom Neale’ową żeby przychodziła sprzątać.
Pani Neale posługiwała na Brett Street. Była ofiarą małżeństwa ze stolarzem nadużywającym trunków i zapracowywała się aby zadosyćuczynić potrzebom swych licznych drobnych dzieci. Ta kobieta o czerwonych rękach, opięta po pachy w fartuch z workowego płótna, ziała udręką biedy, wydzielając zapach mydlin i rumu, szorując hałaśliwie, brząkając blaszanymi wiadrami.
Pani Verloc, pełna chytrych zamysłów, odezwała się tonem najzupełniej obojętnym:
— Nie potrzebuję brać posługaczki na cały dzień. Poradzę sobie bardzo dobrze z pomocą Steviego.
Pozwoliła samotnemu zegarowi na schodach rzucić piętnaście tyknięć w otchłań wieczności i rzekła:
— Czy zgasić światło?
Pan Verloc warknął na żonę ochrypłym głosem:
— Zgaś.
Strona:PL Joseph Conrad-Tajny Agent.djvu/220
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.