Strona:PL Joseph Conrad-Tajny Agent.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

informacyj dla dobra sprawy jest najdalszym krańcem, do którego lojalność pozwala mu się posunąć. Skoro nadinspektor chciał wszystko popsuć, nic go oczywiście od tego powstrzymać nie mogło. Ale ze swej strony komisarz nie czuł się bynajmniej zobowiązany do pośpiechu. Tedy odpowiedział zwięźle:
— To sklep, panie nadinspektorze.
Nadinspektor, z oczami spuszczonymi na strzęp granatowego sukna, oczekiwał dalszych informacyj. Ponieważ nie nastąpiły, zabrał się z anielską cierpliwością do zadawania pytań. W ten sposób wyrobił sobie pojęcie o rodzaju handlu pana Verloca, o jego wyglądzie i usłyszał w końcu jego nazwisko. Podczas przerwy w rozmowie nadinspektor podniósł oczy i spostrzegł pewne ożywienie na twarzy Heata. Patrzyli na siebie bez słowa.
— Tego człowieka nie ma oczywiście na liście wydziału — rzekł Heat.
— Czy który z moich poprzedników był powiadomiony o tym, co mi pan przed chwilą powiedział? — zapytał nadinspektor, opierając łokcie na stole i podnosząc złożone ręce przed twarzą, jakby zamierzał się modlić, tylko że jego oczy nie miały pobożnego wyrazu.
— Nie, panie nadinspektorze; naturalnie że nie. I w jakim celu? Ujawnienie człowieka tego rodzaju nie pociągnęłoby za sobą dobrych skutków. Wystarczało mi, że wiem kim on jest i że posługuję się nim w sposób, który można jawnie wykorzystać.
— I pan uważa, że tego rodzaju prywatne wiadomości zgadzają się z urzędowym stanowiskiem, jakie pan zajmuje?
— Oczywiście, panie nadinspektorze. Uważam to za zupełnie właściwe. Pozwolę sobie zauważyć,