Strona:PL Joseph Conrad-Sześć opowieści 292.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zmusiła mnie do porzucenia wszelkiej myśli o jakiejś więcej lub mniej hańbiącej awanturze.
— Rzecz całkiem poważna. Całkiem poważna — ciągnął dalej nerwowo. — Jeżeli pan pozwoli, opowiem to panu po obiedzie.
Wyraziłem zgodę lekkim skinieniem głowy, nic więcej. Chciałem mu dać do zrozumienia, że nie mam zamiaru trzymać go za słowo, jeżeli — po namyśle — osądzi, że to zwierzenie jest niepotrzebne. Rozmawialiśmy o rzeczach obojętnych, lecz z uczuciem pewnej trudności, zupełnie niepodobnej do naszego poprzedniego łatwego i dobrodusznego obcowania. Zauważyłem, że jego ręka, kiedy podnosił do ust kawałek chleba, lekko drżała. Ten objaw, zważywszy na moją znajomość człowieka, był dla mnie istotnie przejmujący.
W palarni hrabia nie ociągał się ani chwili. Natychmiast zajęliśmy zwykłe nasze miejsca. Hrabia oparł się bokiem na poręczy krzesła i z wielką powagą spojrzał mi prosto w oczy.
— Przypomina pan sobie — zaczął — ów dzień, kiedy pan wyjeżdżał? Powiedziałem panu wówczas, że chcę pójść do Villa Nazionale, aby wieczorem posłuchać trochę muzyki.
Owszem, przypominałem sobie. Piękna twarz starca, tak świeża dla jego wieku, nie napiętnowana żadnymi bolesnymi przejściami, wydała mi się na chwilę obłąkana. Jak gdyby cień przesunął się po niej. Odwracając się od uporczywego wzroku pociągnąłem łyk czarnej kawy. Hrabia opowiadał z systematyczną drobiazgowością; sądzę, że czynił to po prostu dlatego, żeby móc zapanować nad swoim zdenerwowaniem.
Po opuszczeniu stacji kolejowej hrabia wstąpił do kawiarni na lody i czytał tam gazety. Następnie wrócił do hotelu, włożył strój wieczorowy i zjadł obiad z wy-