Strona:PL Joseph Conrad-Sześć opowieści 291.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ach, to pan, drogi panie? No, przecież pan wrócił! — powitał mnie hrabia. — Spodziewam się, że już wszystko dobrze?
Był bardzo czuły w stosunku do mego przyjaciela. W rzeczy samej był on zawsze czuły ową czułością ludzi, których serca są z gruntu dobre. Lecz tym razem był w nim pewien wysiłek. Podejmowane z jego strony próby rozmowy o rzeczach potocznych kończyły się pogrążeniem w tępe zamyślenie. Przemknęło mi przez myśl, że może to jest niedyspozycja. Lecz zanim zdążyłem zabrać się do badania, hrabia odezwał się cicho:
— Znajduje mnie pan w niewesołym humorze.
— Martwię się tym — odpowiedziałem. — Mam nadzieję, że pan nie otrzymał złych wiadomości?
Wyraził mi wdzięczność za to, że się nim interesuję. Nie. To nie to. Złych wiadomości nie było, Bogu dzięki. Nagle umilkł zupełnie i jak gdyby zatrzymał oddech. Potem, pochylając się cokolwiek naprzód, głosem nierównym, pełnym, przerażonego zafrasowania zaczął mi się zwierzać:
— Mówiąc otwarcie, miałem bardzo... bardzo... jakby tu powiedzieć?... zdarzyła mi się ohydna awantura.
Energia tego epitetu była dostatecznie przejmująca w ustach człowieka o uczuciach umiarkowanych i bardzo stonowanym słowniku. Sądziłbym, że przymiotnik: „nieprzyjemna“ mógłby w zupełności wystarczyć dla określenia najgorszej przygody, jaka się mogła zdarzyć człowiekowi tego pokroju. A przy tym jeszcze: „awantura“. Nie do uwierzenia! A jednak leży to już w naturze człowieka, że oczekujemy rzeczy najgorszych; i przyznaję, że ukradkiem wpatrywałem się w hrabiego pytając siebie, w jaki to sposób on się mógł skompromitować. Po chwili jednak moje podejrzenia rozchwiały się. W naturze tego człowieka wyczuwałem zasadniczą wytworność, która