Strona:PL Joseph Conrad-Sześć opowieści 288.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i gęstymi statecznymi wąsami — i „pograć trochę dla siebie“. A dla odmiany był tuż pod ręką cały Neapol — życie, ruch, podniecenie, opera. Trochę rozrywki, mówił, niezbędnie potrzebne dla zdrowia. Mimy i fletnistki; tak. Jedyną różnicą, która zachodziła pomiędzy nim a magnatami starożytnego Rzymu, było to, że nie miał w stolicy żadnych interesów, zdolnych odciągnąć go od tych umiarkowanych rozkoszy. W ogóle nie miał żadnych interesów. Prawdopodobnie nigdy w ciągu swego życia nie był zmuszony do zajmowania się poważnymi interesami. Był to żywot miły, z radościami i smutkami regulowanymi naturalnym biegiem rzeczy — przez małżeństwa, narodziny, zgony — rządzonymi przez uznane przepisy dobrego towarzystwa i ochranianymi przez państwo.
Hrabia był wdowcem. W lipcu i sierpniu musiał jednak corocznie odważać się na przekroczenie Alp dla złożenia sześciotygodniowej wizyty zamężnej swej córce. Wymienił mi jej nazwisko. Należało do bardzo arystokratycznej rodziny. Córka posiadała zamek — zdaje się — w Czechach. Poza tym nigdy w bliższy sposób nie udało mi się ustalić narodowości hrabiego. Własnego nazwiska, rzecz dość dziwna, nie wymienił ani razu. Być może, sądził, że widziałem je w spisie gości. Prawdę powiedziawszy, nigdy tego spisu nie oglądałem. W każdym razie hrabia był doskonałym Europejczykiem — mówił, co wiem na pewno, czterema językami — i był człowiekiem bogatym. Nie było to, oczywiście, wielkie bogactwo. Wyobrażam sobie, że posiadanie olbrzymiej fortuny wydałoby mu się czymś niewłaściwym, outré — czymś nazbyt krzykliwym. I najwidoczniej, również majątek jego nie był jego dziełem. Majątku nie można zdobyć bez pewnej gruboskórności. Jest to kwestia temperamentu. Jego natura nazbyt łagodna dla współzawodnictwa. Podczas rozmowy, zupełnie mimochodem, opo-