Strona:PL Joseph Conrad-Murzyn z załogi Narcyza 066.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sobie mieć do czynienia z jakimś zapowietrzonym obcokrajowcem“. Gdy Neillssen przyszedł do niego z nowiną: „Singleton powiada, że on umrze“ — odparł mu pogardliwie:
— Umrzesz i ty, Holendrze tępogłowy! Żeby was cholera wytłukła wszystkich, co tu przyłazicie odbierać nam zarobek i wywozić grosz do waszego ogłodzonego kraju.
Byliśmy zdruzgotani. Pojęliśmy, że odpowiedź Singletona w rezultacie nie zdała się na nic. Zaczęliśmy go nienawidzieć, że z nas zakpił. Cała nasza pewność rozwiała się; z oficerami byliśmy na stopie zachwianej. Kucharz postawił nad nami krzyżyk; doszło do naszych uszu zdanie bosmana, że jesteśmy „gromadą kpów“. Podejrzewaliśmy Jimmy’ego, posądzaliśmy wzajem jedni drugich i nie ufaliśmy nawet samym sobie. Nie wiedzieliśmy co począć. W każdziutkiej chwili naszego ubogiego życia, co rusz to natykaliśmy się na Jimmy’ego i jego straszną, zakwefioną towarzyszkę. W dziwnem żyliśmy poddaństwie.
Zaczęło się to w tydzień po wypłynięciu z Bombaju i spadło na nas znienacka, jak każde nieszczęście. Zaraz na samym początku zauważyliśmy, że Jimmy coś wątławy jest przy robocie; myśleliśmy, że to jest następstwem jego filozoficznych zapatrywań na życie. Donkin mówił mu: „Pan ważysz u liny mniej od marnego wróbla“. Pogardzał nim. Belfast, gotów do bójki, wykrzykiwał zaczepnie: „Ty, stary, nie zabijasz się pracą“ — „A ty co?“ — odpierał murzyn z niezmierną wzgardą, i Belfast składał broń. Pewnego dnia, gdyśmy rano byli zajęci szorowaniem pokładów, pan Baker zawołał nań:
— Chodź no tu ze swoją szczotką, Wait.
Wait powlókł się ociężale.
— Ruszajże się! Hę! — chrząknął pan Baker: — Co ci jest w zadnie nogi? — Wait zamarł na miejscu. Powiódł